
Prawie 800 mln złotych - tyle łącznie stracili klienci Orange, Plus i T-Mobile, dzwoniąc do Play. Skąd się wzięła ta suma?
"A do Play drożej" - hasło tej kontrowersyjnej reklamy Heyah z 2009. w zasadzie do dziś pozostaje aktualne. Efekt? Wg szacunków tylko w marcu 2013 r. klienci trzech największych sieci stracili prawie 60 mln zł. A od 2009 r. w sumie już prawie 800 mln zł. Za tyle - jak obrazowo przedstawiają autorzy strony dowszystkichrowno.pl, skąd pochodzą te obliczenia - można by wybudować 18,8 km autostrady. Skąd te sumy? Wynikają z różnicy, jaką klienci płacą za połączenia do innej sieci. Podczas gdy normalna stawka za połączenia między trzema tzw. zasiedziałymi operatorami to 29 groszy, ich klienci, dzwoniąc do Play, płacą za to nawet 75 groszy. Jak doszło do tych dysproporcji?
Preferencyjne stawki dla nowego operatora
Wszystko zaczęło się od hurtowych stawek MTR. MTR to opłata za zakończenie połączenia przechodzącego z jednej sieci do drugiej. Ustala ją regulator, czyli Urząd Komunikacji Elektronicznej (UKE). W 2007 r., gdy do gry wchodził Play, rzecznik UKE, chcąc ułatwić nowicjuszowi zadanie, pozwolił mu zarabiać więcej na połączeniach międzysieciowych niż innym operatorom. Zastosował więc asymetryczne stawki MTR. W konsekwencji Play dostawał dużo więcej za połączenia przychodzące, niż płacił za wychodzące do innych operatorów. Uzasadnienie? Gdyby stawki były równe, nowicjusz traciłby na tym, bo jego (z początku nieliczni) klienci częściej dzwoniliby poza swoją sieć niż w jej obrębie. Preferencyjne dla nowego operatora stawki MTR zdaniem prezesa UKE miały wzmóc konkurencyjność na rynku telekomunikacyjnym. - By nowi gracze mieli z tego wyższe przychody, by mogli budować sieci, by się rozwijali - powiedziała w wywiadzie dla "Gazety" Anna Streżyńska, prezes UKE w latach 2006-12.
Ceny do Play ustalali operatorzy
W kolejnych latach regulator obniżał stawki MTR i przywracał im symetryczność. Jednak spadek stawek hurtowych nie przekładał się na spadek stawek detalicznych za połączenia do sieci Play - te ostatnie ustalali operatorzy. A im większa różnica między hurtem i detalem, tym większa marża operatorów. - To przypomina praktyki banków, które o wiele szybciej obniżają oprocentowanie lokat niż kredytów - mówi Tomasz Kulisiewicz, analityk firmy Audytel, która na zlecenie P4, operatora sieci Play, uczestniczyła w obliczeniach wyświetlanych na stronie dowszystkichrowno.pl.
Zarabiają operatorzy, którzy zwlekają z obniżką stawek detalicznych za połączenia z siecią Play. A tracą klienci. - Operatorzy Playowi zapłacą mniej, ale swoich klientów jeszcze ogolą - mówi Tomasz Kulisiewicz. - Tak może być aż do lipca, kiedy to - decyzją prezesa UKE - nastąpi wyrównanie stawek.
Większość klientów nie ma pojęcia o istnieniu tej różnicy. - A nawet wiedząc o tym, zwykle nie wiedzą, do klienta której sieci dzwonią. Np. numer zaczynający się od 602 może dziś należeć do kogokolwiek - wyjaśnia analityk Audytela.
Od miesiąca trwa postępowanie antymonopolowe przeciw operatorom sieci Plus, T-Mobile i Orange wszczęte przez prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK). Urząd bada, czy koszty ponoszone przez operatorów uzasadniają takie wysokie stawki do sieci Play i czy nie hamują konkurencji na rynku telefonii komórkowej.
Gra na czas to wymierne korzyści dla dużych operatorów. Z przybliżonych szacunków wynika, że po obniżeniu stawek za połączenia do Play ich roczne zyski mogą spaść o ponad 60 mln zł. Rozgłos wokół sprawy nie jest im na rękę. - Przez lata było OK, a teraz P4 stracił bonus i podniósł rwetes. Tyle że wcześniej mógł zarobić na MTR-ach nawet ponad miliard złotych - tak skomentowała to osoba pracująca dla jednego z dużych operatorów.
źródło: wyborcza.pl