Znalezione w domu 27-letniego Yoshitomo Imury plastikowe pistolety może i wyglądają jak zabawki, ale zabawkami nie są. Policja uznała, iż przynajmniej dwa egzemplarze po załadowaniu ostrą amunicją stanowią poważne zagrożenie dla zdrowia lub życia.
Wcześniej Imura umieścił w serwisie YouTube filmik, na którym widać jak strzela z wydrukowanego przez siebie pistoletu. Prawdopodobnie właśnie to nagranie doprowadziło do jego aresztowania. Możecie jego fragment obejrzeć w poniższym reportażu (zaczyna się od ok. 1:30).
Funkcjonariusze w domu Imury w Kawasaki zabezpieczyli również drukarkę 3D, oraz pobrane z sieci plany drukowanej broni palnej. Nie znaleźli natomiast amunicji. Podczas przesłuchania aresztowany mężczyzna przyznał, iż kompletnie nie zdawał sobie sprawy z tego, że łamie prawo.
Cała afera głośnym echem odbiła się nie tylko w japońskich mediach, ale również za granicą. Szczególnie zwróciła uwagę dziennikarzy w krajach, gdzie kwestia powszechnego dostępu do broni palnej jest przysłowiowym gorącym ziemniakiem. W samej Japonii jest to pierwszy taki przypadek, a warto wspomnieć, że tamtejsze przepisy należą do najbardziej restrykcyjnych na świecie. W porównaniu do nich, nawet polskie prawo o dostępie do broni może wydawać się dość liberalne.
W USA, gdzie broń z drukarek 3D budziła i wciaż budzi kontrowersje, średnio na 100 mieszkańców przypada 101 sztuk broni palnej. Co z Polską? Posłużę się tu danymi z serwisu gunpolicy.org, według którego nad Wisłą stosunek ten wynosi średnio 1,3 do 100. To samo źródło podaje, że w Japonii na 100 mieszkańców przypada zaledwie 0,6 sztuk broni palnej - dwa razy mniej niż w Polsce. Tymczasem jak się okazuje, wydrukowanie sobie pistoletu jest tam równie banalną sprawą jak wydrukowanie go sobie w Stanach Zjednoczonych.
zrodlo: komputerswiat.pl
