18 czerwca 1992 roku ruszyła telefonia Centertel. Toporne telefony - "cegły" i "kaloryfery" pracujące w analogowym systemie NMT były pierwszymi komórkami na naszym rynku.
Niektórych drażni widok faceta rozmawiającego głośno przez telefon komórkowy w miejscu publicznym. Dlatego wielu użytkowników "komórek" wstydzi się pokazywać z aparatem przy uchu - pisała w 1994 roku katowicka "Gazeta Wyborcza" w artykule "Nie trzeba się wstydzić". Telefonia komórkowa była wówczas nowością - potwornie drogie i ciężkie aparaty sprzedawała jedna firma, w dodatku w analogowym systemie pierwszej generacji.
Telefon, czyli równowartość malucha
Przez jakie telefony rozmawialiśmy 20 lat temu? Nokia 450 Cityman oraz Motorola 2000. Ta pierwsza obchodziła zresztą niedawno swoje 25 urodziny. Telefon Nokia Cityman ważył zaledwie 800 gramów i to razem z baterią. "Zaledwie", bo ówczesne telefony komórkowe mogły osiągać masę nawet 5 kg. Był wyznacznikiem statusu, bo jego cena wynosiła mniej wówczas 41 milionów złotych (a za taką cenę można było kupić na przykład malucha).
Abonament
Jakość połączeń była dość słaba, sieć często bywała przeciążona. Początkowo trzeba było płacić Centertelowi nie tylko za rozmowy wychodzące, ale też za odebrane. Na opłacenie abonamentu w 1992 roku trzeba było wydać ok. 12 proc. przeciętnego wynagrodzenia. Średnia krajowa wystarczała wówczas na 627 minut rozmowy. W kolejnych latach starano się wprowadzić SMS-y, ale nie udało się stworzyć standardu wspólnego z innymi sieciami.
Jednak dla szczęśliwego nabywcy nowego telefonu wydatki się nie kończyły - musiał on dopłacić jeszcze 500 dol. za przyłączenie do sieci, za to na resztę mógł spokojnie machnąć ręką. Jak donosiła "Gazeta Stołeczna", miesięczny abonament wynosił wtedy 25 dol. (ok. 35 zł po oficjalnym kursie NBP), a płaciło się za każdą rozpoczętą minutę połączenia (a nie jak obecnie, za sekundy). W Sieci nie zachował się niestety oryginalny cennik z 1992 roku, ale dostępny jest ten z roku '97.
Skóra, fura i komóra
Moja pierwsza komórka Motorola 9800 wyglądała jak kaloryfer i ważyła jak kaloryfer. Gdy dzwoniła, w promieniu 10 metrów znikał obraz z telewizora. (...) Komórkę nosiłem w walizce bo nigdzie indziej się nie mieściła. Zabawne były momenty gdy „cegła” zaczynała dzwonić na przykład na Marszałkowskiej i w tłumie ludzi trzeba było walizę otwierać - wspomina autor bloga Mięsożerca.blox.pl.
- Klient siadał przy barze i na blacie od razu lądował telefon. To był charakterystyczny łomot, po którym panienki zaczynały się pocić - opowiadał w 1997 dziennikarzowi "GW" Tomaszowi Toszy Marek, były kelner modnej katowickiej restauracji. - Ale po paru miesiącach aparaty zaczęli nosić typowi dorobkiewicze, trochę prymitywni, nachalni. Ten szpan już denerwował.
A kiedy zaczęła się Wasza przygoda z telefonami komórkowymi? Pamiętacie ich początki w Polsce?
Moja przygoda z komurkami zaczeła się w 2006 r więc nie tak dawno. Przez ten cały czas jestem u tego samego operatora. Telefony (chodzi o te które są kupowane przezemnie i które używam nie licze tych których używałem jako zamiennych) zmieniam średni co 3 lata (kupuje na wolnym rynku), już moje 2 urządzenie do komunikacji było smartphonem. Przez ten czas używałem aparatów tylko jednego producenta (Nokia) a zaczynałem od modelu 6030 (który ciągle jest na chodzie i działa na tej samej baterii od tych 6 lat i wytrzymuje tydzień).
U mnie to było coś koło 2002/2003 roku, zaczęło się w idei z Nokią 3310. Długi czas były nokie, potem trochę zboczyłem z kursu i były SE, Samsungi, Siemensy, Sendo nawet I tak powoli się to toczy i leci, obecnie można powiedzieć że jestem fanbojem SE ale jestem otwarty na inne, ciekawe propozycje innych firm co widać po moim podpisie
Zaczęło się w 2005 r w erze, od 2008 w play. Telefony na umowę: my400x->w200->w595-samsung wave. Używałem w tym czasie: p910, k770, k800, my phone 8810, n95 i teraz neo v.