Zapewne każdy z Was ma wśród znajomych kogoś, kto nie może żyć bez serwisów społecznościowych. A co w wypadku, gdy ktoś nie ma zamiaru rezygnować z korzystania ze społecznościówek także po śmierci? Cóż… there’s an app for that!
Dość często przeglądam zasoby wirtualnych sklepów z aplikacjami i ciągle zdumiewa mnie pomysłowość niektórych deweloperów. Wprawdzie po takich kreatywnych tworach światowej myśli programistycznej jak Gdzie jest moja kupa? czy Najbardziej Bezużyteczna Aplikacja Świata myślałem, że nic nie jest w stanie mnie już zaskoczyć, ale można by powiedzieć, że śmiertelnie się myliłem. Oto nadchodzi DeadSocial.
Aplikacja ta (a właściwie usługa) śledzi aktywność użytkownika na Twitterze oraz uczy się jego stylu pisania i poruszanej przez niego tematyki po to, by zdobytą w ten sposób wiedzę wykorzystać w sytuacji, gdyby mu się zmarło. Wówczas DeadSocial zacznie tweetować w imieniu nieboszczyka, a zaawansowane algorytmy będą dbały o to, by wysyłane wiadomości odpowiadały jego stylowi pisania. Jeśli więc swoich znajomych zna znał on głównie z internetów, to istnieje domniemanie, że ci nawet się nie zorientują, że ich kolega przeniósł się już na łono Abrahama.
Szczerze mówiąc, nie wiem, czy twórców aplikacji DeadSocial uznać za szaleńców czy za geniuszy. Z jednej strony ich pomysł jest niekonwencjonalny, z drugiej – nie sposób odmówić im tego, że udało im się wymyślić usługę, który ma niewyobrażalnie dużo potencjalnych odbiorców. Koniec końców każdy kiedyś umrze (sorki za spoiler), a kto z nas nie chciałby móc po śmierci komunikować się z żyjącymi?
Muszę przyznać, że w tym wszystkim najbardziej urzekło mnie hasło promocyjne aplikacji:
Gdy twoje serce przestaje pracować, wciąż możesz tweetować.
Usługa DeadSocial oficjalnie wystartuje dopiero w przyszłym miesiącu. Mam jednak nadzieję, że nikt się nie spieszy do testowania.
źródło: komorkomania.pl
Ps: To zasluguje tylko na jeden komentarz...
... no żeż ku*** ja pi***ole!