Na przestrzeni kilku ostatnich dni sporo mówiło się na temat smartfonu Nokia Lumia 920 w kontekście chińskiego rynku. Nie powinno to nikogo dziwić, ponieważ Państwo Środka jest dzisiaj jedną z najważniejszych aren w boju prowadzonym przez producentów sprzętu mobilnego. Póki co prym wiodą u nich modele z niższej półki cenowej, ale to zaczyna się zmieniać i coraz większym wzięciem będą się cieszyć flagowce. Nokia słusznie może zatem szukać swoich szans na wielki powrót w najludniejszym kraju świata. Jednak po ostatnim „cyrku” ich wizerunek mógł poważnie podupaść.
Na dramat z prawdziwego zdarzenia (przynajmniej w kwestii zapisu) nie macie co liczyć – to już wyższa szkoła jazdy i będę musiał poczekać na przypływ weny. Jeśli w końcu do tego dojdzie, to spiszę wszystko własną krwią (niczym Kmicic) i zakopię w parku dla potomnych. Posłużę się najpopularniejszą ostatnią forma literacką – streszczeniem.
Akt IZ szumnie zapowiadanej walki na rynku smartfonów z Windows Phone 8 na razie niewiele wynika. Producenci przestali być buńczuczni, dziennikarze przerzucili się na inne tematy, a Internet jakoś nie chciał generować sam z siebie treści w tej kwestii. W wyniku „posuchy” wyostrzył mi się apetyt na nowinki, dotyczące „kafelkowych smartfonów” i z zainteresowaniem przyjąłem wiadomość o Lumii 920T. Dlaczego T? Bo to lekko podrasowany model przeznaczony na rynek chiński.
Na pierwszy rzut oka owo T nie robi różnicy – w słuchawce zastosowano te same podzespoły, co w wersji europejskiej. Wystarczy jednak przyjrzeć się dokładniej, by dostrzec inny układ graficzny. W Europie sprzedawana będzie slcuhawka z Adreno 225, a w Chinach z chipem graficznym Adreno 320. Różnica w wydajności jest dość poważna i z pewnością wielu osobom nasuwa się pytanie (przyznam, iż mnie się nasunęło): dlaczego Nokia faworyzuje Chiny?
Okazało się, że decyzja Nokii była wymuszona, a wpływ na nią miała sieć, z jaką będzie współpracował smartfon (TD-SCDMA China Mobile). Ponoć bez zmian nie mogło się obejść. Skoro tak, to nie pozostaje nic innego jak tylko pogodzić się z tym podrasowaniem i schować europejską dumę do kieszeni. Ta informacja i tak przygasła dość poważenie przy kolejnych doniesieniach, jakie napłynęły z Chin.
Akt IIW tej części można już mówić o irytacji pełną gębą. Okazało się bowiem, że sprzęt przeznaczony na chiński rynek będzie nie tylko mocniejszy, ale tez tańszy. I nie mówimy tu o różnicach na poziomie 20 złotych. Media obiegł news, iż w chińskim Amazonie Lumia 920T została wyprzedana w 30 minut. Jednym z powodów owego „wzięcia” była bardzo atrakcyjna cena: 3600 juanów, czyli niecałe 580 dolarów. Szybki rzut oka na kursy walut i okazuje się, że smartfon sprzedawano za około 1900 złotych. Drążę dalej, zaglądam na Ceneo, a tam cena 2699 złotych. W głowie szybko rodzi się protest i pytanie o powód tego „prezentu”. W gruncie rzeczy, w Państwie Środka ma właśnie miejsce zmiana władzy – może Nokia chciała przywitać tą promocją nowych decydentów azjatyckiego giganta? Jakoś trzeba to sobie było tłumaczyć, by nie czuć się pokrzywdzonym. I właśnie wtedy sprawa przybrała dość nieoczekiwany obrót.
Akt IIIWspomniana już promocyjna cena jakoś nie dawała mi spokoju i wróciłem do tematu. A tam już całkowicie nowy obraz rzeczywistości. Smartfony, które miały trafić do szczęśliwców z chińskiego Amazona pod koniec grudnia (swoją drogą, okres oczekiwania na realizację zamówienia do krótkich nie należał), raczej do nich nie trafią. Przynajmniej nie za pieniądze, które zapłacili. Chiński Amazon wysłał maila do szczęśliwych nabywców, w którym poinformował ich, że transakcja została anulowana. Śmiesznie robi się jednak dopiero po chwili.
Amazon przeprosił i postanowił jakoś wynagrodzić swoim klientom tę wpadkę. Zaproponował kartę podarunkową o wartości… 30 juanów. Suma jest wręcz śmieszna i w moim odczuciu szkodzi marce jeszcze bardziej niż sama wpadka z ceną. Największym przegranym całej akcji może być jednak Nokia. Fińska firma prawdopodobnie nie ma nic wspólnego z pomyłką, ale to jej sprzęt będzie się teraz kojarzył z nabijaniem klientów w butelkę. Porzekadło głosi, iż biednemu zawsze wiatr w oczy i w tym przypadku nie ma sensu z nim polemizować – fińska korporacja ma pecha: nagłówki o sukcesie nowej Lumii w Chinach zostaną teraz zamienione zdaniami o wpadce, chaosie, a może nawet oszustwie. Mówiąc krótko: dramat.
antyweb.pl