I co z tego ? Polaków było mało a ruskich z 50, mogli tam zrobić co chcieli tam pewnie pracowali tacy magicy że...

Zonk - właśnie bardzo łatwo jest to udowodnić. Na przykład - na normalnym komputerze jesteś w stanie sprawdzić ile razy edytowany był jakiś plik, a co dopiero taka czarna skrzynka, która jest w jakiś sposób zabezpieczona przed podrobieniem. Gdyby nie byłą to jej istnienie nie miało by sensu.
kacper5, a co? Byłeś tam i ich liczyłeś? Ja Cię proszę, skończ wypisywać takie bajki, bo sam się pogrążasz...

bastard3son, drugi Zonk! To działa jak przykładowa kaseta od magnetowida. Odczytasz to co wcześniej nagrałeś? Czytałem gdzieś o tym.

Pozdrawiam
adrian219

Słyszałem wiele bzdur w necie - na przykład, że zrobili nowe czarne skrzynki, następnie je odpowiednio ubrudzili itp i wgrali tam swoją wersję zdarzeń a prawdziwe leżą u Putina w biurku . Także nie ma co tutaj spekulować, bo i tak nie dowiemy się, czy prawda jest prawdą

Wiesz, do każdego wywiadu jest kontrwywiad, a do każdego zabezpieczenia - hacker.
Sztuką jest właśnie pozostawić tych drugich w dystansie. Ale nikt postronny nie wie, jak wygląda tu ten wyścig.

Ale przyznasz, że co najmniej zabawnie brzmią bajki na temat edycji nagrań.

Może i są zabawne, ale nie są niewykonalne.

Rosjanie nie chcieli świadków: http://www.fakt.pl/Rosjanie-nie-chcieli ... 368,1.html


Tylko, że nadal nie mamy przecież oryginałów, a tylko kopie. A przez tyle czasu to już można było zrobić wszystko.

[ Dodano: 12 sty 2011, o 22:10 ]
Raport Межгосударственный авиационный комитет - Przyczyny Katastrofy.

Uwzględniając to, że:

• samolot TU-154 M był sprawny przed wylotem z Warszawy. Błędów w pracy samolotu, silników i układów pokładowych nie stwierdzono. Na pokładzie samolotu do chwili zderzenia z przeszkodami nie było pożaru, wybuchu i uszkodzenia samolotu w powietrzu;
• w organizacji wykonania lotu o statusie HEAD miały miejsce znaczące uchybienia w części związanej z przygotowaniem załogi, stworzeniem składu załogi, kontroli gotowości do lotu i wyboru zapasowych lotnisk;
• załoga wykonała wylot nie posiadając faktycznej i prognozowanej pogody na lotnisku docelowym i aktualnej informacji aeronawigacyjnej. Zgodnie z posiadaną informacją strona polska zrezygnowała z usług nawigatora-lidera;
• podczas lotu załoga samolotu TU-154 M wielokrotnie otrzymywała informację od oddziałów spraw wewnętrznych Białorusi i lotniska Smoleńsk Siewiernyj oraz załogi polskiego samolotu JAK-40, który do tego czasu wykonał lądowanie na lotnisku Smoleńsk Siewiernyj o niezgodności warunków meteorologicznych na lotnisku docelowym z określonymi minimami meteorologicznymi. Nie zważając na to, załoga nie podjęła decyzji o locie na zapasowe lotnisko. Dany fakt można uznać za początek powstania sytuacji nadzwyczajnej podczas lotu;
• podczas nawiązania łączności z grupą kierowania lotami na lotnisku Smoleńsk Siewiernyj, z naruszeniem reguł zawartych w zbiorze Informacji Aeronawigacyjnych Federacji Rosyjskiej, załoga nie zgłosiła trybu podejścia do lądowania kontrolerowi lotów. Później załoga wykonywała podejście do lądowania kierując się swoimi danymi, bez wykorzystania naziemnych urządzeń radiotechnicznych.
• załoga poprosiła o możliwość wykonania „próbnego” podejścia przy faktycznych warunkach meteorologicznych poniżej określonych minimów niezbędnych do wykonania lądowania. Kierując się wymaganiami zbioru Informacji Aeronawigacyjnych Federacji Rosyjskiej (AI FR AD 1.1-1 p. 1 s) dowódcy zagranicznych statków powietrznych, wykonujących loty do Rosji, podejmują samodzielną decyzję o możliwości wylotu z lotniska i lądowania na lotnisku docelowym, biorąc na siebie całkowitą odpowiedzialność za podjętą decyzję), kontroler lotów zezwolił na wykonanie „próbnego” podejścia, jednak ze zniżeniem tylko do wysokości 100 metrów, z której trzeba było wykonać podejście na drugi krąg. Załoga potwierdziła otrzymanie wytycznych;
• przed czwartym nawrotem załoga samolotu JAK-40 uprzedziła załogę TU-154 o widoczności na lotnisku sięgającej 200 metrów. Ostrzeżenie to nie wpłynęło na decyzję załogi TU-154 M, która kontynuowała podejście;
• kapitan statku powietrznego miał przerwę w wykonywaniu podejść do lądowania na TU-154 M w trudnych warunkach meteorologicznych (odpowiadających dopuszczeniu 600x800), która trwała ponad 5 miesięcy. Przygotowanie Kapitana do wykonania podejść do lądowania w trybie nawigacyjnym i według niedokładnych wskazań układów było niewystarczające;
• podejście do lądowania było wykonywane przez załogę z wykorzystaniem autopilota i kanałach bocznym i podłużnym, oraz z użyciem automatu sterowania ciągiem. Ten typ podejścia nie jest przewidziany w Instrukcji Użytkowania w Locie. Nie zostały też określone minima meteorologiczne i technologia współpracy członków załogi;
• kierownik lotów nie wydał zezwolenia na lądowanie;
• współpraca między członkami załogi i kierowanie zasobami (CRM) ze strony kapitana były niezadowalające;
• odliczanie wysokości lotu od 300 metrów, w przeciwieństwie do ustalonych zasad, było wykonywane przez nawigatora zgodnie z radiowysokomierzem;
• załoga nie zaprzestała podchodzenia na określonej minimalnej wysokości schodzenia 100 metrów, kontynuowała schodzenie poza warunkami widoczności naziemnych punktów orientacyjnych z prędkością pionową dwukrotnie przekraczającą obliczeniową;
• załoga kontynuowała schodzenie mimo wielokrotnych ostrzeżeń systemu TAWS (TERRAIN AHEAD i PULL UP), uruchomienie się sygnalizacji zadanej wysokości (60 metrów) radiowysokościomierza i rozkazu grupy kierującej lotami, co świadczy o podjętej przez załogę próbie wyjścia na lot wzrokowy do przelecenia nad bliższą radiolatarnią w celu dokonania lądowania wg orientacji wzrokowej;
• praca radiowego urządzenia świetlno - technicznego nie miała wpływu na rozwój sytuacji awaryjnej;
• obecność w kabinie załogi ważnych osób postronnych, w tym Głównodowodzącego Sił Powietrznych Rzeczpospolitej Polskiej i Dyrektora Protokołu Dyplomatycznego oraz oczekiwana przez Kapitana samolotu negatywna reakcja Głównego Pasażera wywoływany presję psychologiczną na członków załogi i miały wpływ na podjęcie decyzji o kontynuowaniu podejścia w celu dokonania lądowania w warunkach nieuzasadnionego ryzyka.

No to po 9 miesiącach urodził nam się oficjalny raport Rosjan (bękart?).
Taka była żywa dyskusja dotąd. Ciekawe, czy teraz na nowo rozgorzeje?
A więc - wierzycie w podane wyjaśnienia czy jednak coś zostało ukryte?

Myślę, że prawdy to my się nie dowiemy

Sprawa była przegrana w momencie pozostawienia śledztwa Rosjanom. Amen - tego się będę trzymał.

Szkoda że Ruskie nie powiedzieli gdzie jest 40% wraku samolotu, i po jaką cholere niszczyli dowody śledztwa.
I nie chce mi się wierzyć, że Błasik był pod wpływem, jest to co najmniej śmieszne

ps. w dalszym ciągu polecam zobaczyć film 'List z Polski', do którego linki podałem tu na forum w offtopie

A ja nie zmieniłem zdania od chwili, gdy opadły już trochę emocje po katastrofie, tyle że teraz jest nieco więcej danych.

Sprawa ewidentnie nie jest przejrzysta (a przez to może nie być czysta), bo nie ujawniono wszystkiego natychmiast (a nawet dotąd nie ma stenogramów z telefonu satelitarnego). Nie sposób jednak odmówić racji Januszowi Palikotowi, że to "Lech Kaczyński ma krew na rękach". Kto zabiera aż tyle ważnych osobistości na pokład jednego, antycznego samolotu i pcha się na siłę na wizytę, na którą ostentacyjnie nie został zaproszony?! Że niby nie wiedział, że dwa dni wcześniej Rosjanie na przylot Donalda Tuska przywieźli bardziej zaawansowany sprzęt i od razu potem go sprzątnęli (znaczy się sprzęt )?

L. K. od początku się stawiał Rosji, np. latając do Gruzji w czasie działań wojennych (gdzie też wywierał jakże znaną presję na pilotów oraz wpadł w strzelaninę i były podobne cyrki). Wszystko powyższe jest może nawet chwalebne oraz na plus dla odwagi, honoru, patriotyzmu i dbałości o sojuszników, ale chcąc 10 kwietnia prawdziwie reprezentować Polaków (bo jako Prezydent RP oczywiście powinien być na tej rocznicy i nikt z tym nie polemizuje) mógł polecieć na normalne lotnisko, a nie leśną polanę z kurnikiem zamiast "wieży" kontrolnej. Ale nie, chciał z butą pokazać potężną siłę POLSKI! No i pokazał...


A teraz kwestia, czy były tu jakieś kombinacje... Może i były. Może i na rękę było puścić trochę mgiełki. "Najedzcie się tym Katyniem, najwyżej przy okazji podpiszemy sobie później bez problemów cyrograf na gaz; a że świat trochę pokrzyczy, to przynajmniej raz na zawsze pozbędziemy się kwestii Katynia, zwalając go na Stalina i koniec, i tak nam nikt nic nie zrobi." Zastanawiająca jest też organizacja całego tego wylotu. Dawać jak widać nie najlepiej przeszkolonego pilota, który dopiero co wrócił z 5-miesięcznego urlopu? A potem zwalać na niego winę, jak na kozła ofiarnego? Dostał rozkaz i poleciał, jak umiał (takimi samymi niewinnymi "pionkami" mogli być kontrolerzy). Co to ma być? Machlojki czy zwyczajna polska "bylejakość"?

Z pewnością mogło dojść do podrobienia czy zniszczenia dowodów. Mając na nie wyłączność i tak długi okres czasu, spokojnie można było wszystko trzykrotnie przekształcić. Ale co to tak praktycznie zmienia? Nawet jeśli ktoś tam gdzieś "dopomógł", to czy naprawdę L.K. musiał wylecieć ze spóźnieniem(?!) i potem nadrabiać lądowaniem w lesie, zamiast zorganizować się zachowując minimum cywilizowania i klasy? Świat musiał się nieźle popukać w głowę, jak to zobaczył.

To tyle na ten temat i chyba nie widzę sensu, by dłużej się nad tym rozwodzić.
Przynajmniej dla mnie ta koncepcja jest wystarczająca i najbardziej spójna.

Tu masz rację. Pokazali, że jest im smutno to w litości (i chyba nadziei na polepszenie stosunków) nasi dali im status króla w śledztwie. A Rosjanie mają doświadczenie w robieniu ludzi w bambuko i cieniowaniu pewnych spraw.


Jakieś markowe alkohole musiały być (skoro na zwykłych samolotach znajdziesz procenty to jakże by ich nie mogło być w polskim samolocie numer 1). Ale przy 0,6 promila jeszcze się ogarnia sytuację i kojarzy pewne sprawy.

Kilka słów ode mnie. Nie powinno się obarczać winą pilota. On był pod presją. Kilkoro ważnych ludzi jechało po nim żeby posadził samolot na ziemię. Mógł odmówić. Mógł. Ale jeżeli by odmówił to co wtedy? Może straciłby posadę. Miał przecież rodzinę. Za co by wtedy żył? Według mnie to lotnisko powinno odmówić przyjęcia samolotu (i olać prośbę Kaczyńskiego, że chce tu i basta) ze względu na złe warunki pogodowe i brak odpowiedniego sprzętu (co spod znaku "Made in USSR" to troche lat pochodzi, więc po co wymieniać).

No to teraz rodzina ma za co żyć. Bez jaj, to nie była jedyna praca na ziemi. Nawet jakby wyleciał, to chyba lepiej było rzucić to wszystko i ŻYĆ. Raczej był świadomy ryzyka, więc musiała istnieć nieprawdopodobna presja, że je podjął. Nawet nie chcę sobie wyobrażać, czym musieli go tak zastraszyć...

[ Dodano: 13 sty 2011, o 18:10 ]
"Lotnisko" - odważne stwierdzenie. A co mieli zrobić, by zabronić? Porozstawiać pachołki na płycie? Powykręcać żarówki? Aaa nie, to akurat zrobili. Kontrolerzy pewnie mieli prikaz z Moskwy, by nie reagować i tyle. A na górze jedynie zacierali ręce i pokładali się ze śmiechu, że piloci nie rezygnują i sami wpychają się w niemożliwe do wylądowania warunki.

Raczej normalne w polskim wojsku i nie tylko. Taka kultura i tradycja. Standard, żeby wypić rozchodniaczka

Dobra, załóżmy, że sobie wypił. Tylko jakim cudem w czasie sekcji doszli do tych 0,6 skoro sekcja była przeprowadzana 19 dni po katastrofie.
Jakiś gość znający się na rzeczy, mówił w TV, że po takim czasie nie można było tego stwierdzić