Siedem największych katastrof w historii telefonów komórkowych i smartfonów.
W zeszłym tygodniu rozpocząłem długą serię analiz pojedynczych problemów związanych z zamieszaniem wokół Nokii. Każdy artykuł będzie opisywał i objaśniał tylko jeden aspekt związany z fatalną kondycją, w której znajduje się w tej chwili ta firma. Postaram się, aby kolejne artykuły były krótkie i czytelne. Jeśli będziecie chcieli przeczytać, jakie zagrożenia dostrzegała Nokia w nowej strategii związanej z systemem Windows, zostały one wymienione w oficjalnym formularzu 20-F, który firma przedłożyła Amerykańskiej Agencji Papierów Wartościowych i Giełd (SEC) oraz Giełdzie Papierów Wartościowych w Nowym Jorku. Obserwowałem niektóre spośród tych zagrożeń oraz widziałem, w jakim stopniu w ciągu ostatnich dwóch lat najgorszy możliwy scenariusz stawał się pod rządami Elopa rzeczywistością. To skłoniło mnie do opublikowania serii krótkich wpisów poruszających pojedyncze problemy. Najpierw pokazałem, w jaki sposób wzrost Nokii w lutym 2011 roku gwałtownie zmienił się w zapaść, później napisałem o konfrontacji Nokii z konkurencją. Dzisiaj wpis dotyczy tylko jednego tematu. Rekordowej zapaści rynkowej w światowym przemyśle mobilnym.
Tak się składa, iż wykonałem za was wszystkie obliczenia i zebrałem tutaj analizy siedmiu największych upadków w historii rynku mobilnego. Dzięki temu będziemy mogli zobaczyć, jak wygląda sytuacja związana ze smartfonami produkowanymi przez Nokię w czasach rządów Elopa w okresie 2010-2012, jeżeli porówna się ją do wcześniejszych katastrof. Mam tu na myśli bankructwa, które wymuszały sprzedaż firmy lub jakiejś jej części (vide: Motorola, Palm, Siemens), a także totalną porażkę Windows Mobile (zastąpionego przez Windows Phone bez żadnych możliwości migracji). Dodatkowo zobaczymy dwie firmy, które mają już za sobą najcięższe chwile: LG (z pewnością przetrwało) i RIM (wyrok jeszcze nie zapadł, ale większość uważa, że najgorsze ma już za sobą). To właśnie jest punkt odniesienia – sześć największych porażek rynkowych w historii branży. Porównam wszystkie siedem przypadków (włączając Nokię), ustalając wspólny punkt startowy. W tym miejscu prezentuję „czystą” wersję wykresu. Bardziej szczegółowy wariant tej samej grafiki (tym razem z podaniem przyczyn kłopotów poszczególnych firm) znajdzie się na końcu tego wpisu. Jeżeli tylko macie ochotę pisać lub dyskutować na temat przedstawionych tam katastrof rynkowych, możecie śmiało korzystać z obydwu tych diagramów.
Najpierw kilka uwag odnośnie wykresu. Prezentuje on procentową zmianę udziału w rynku. Ponieważ rozwój branży zmieniał się dynamicznie z roku na rok, a na przestrzeni dwunastu lat doświadczyliśmy dwóch ekonomicznych kryzysów, które zaowocowały zerowym wzrostem (według niektórych źródeł – nawet delikatnym spadkiem), najlepszą metodą porównania zakresu upadku w różnych okresach jest właśnie zmiana wielkości udziału w rynku. Weźmy pod uwagę, iż punkt startowy w przypadku poszczególnych firm znacznie się różnił: Nokia zaczynała upadek posiadając 35% udziałów w rynku, Motorola miała 21%, RIM – 19%, Palm i LG zaczynały borykać się z problemami posiadając 9% rynku, a Siemens – 8%. Na tym wykresie wyrównałem punkt startowy do “roku zero” dla każdej z firm, a więc początku każdego z upadków. Tym samym mierząc jedynie zmianę udziału w rynku, stawiam znak równości pomiędzy 2010 rokiem i 35% udziałów w rynku w przypadku Nokii, sytuacją Siemensa (2001 rok, 8% udziałów w rynku) czy też RIM (2009 rok, 19% udziałów w rynku).
Tworząc wykres wykorzystałem procentową utratę udziałów w rynku, uśredniając przy tym roczny poziom słabnięcia firmy, a więc biorąc wynik od punktu startowego do punktu końcowego i dzieląc go przez liczbę lat. Jeżeli wyniki Siemensa spadły z 8% do 2% w czasie trzech lat, oznacza to, iż firma utraciła w tym okresie trzy czwarte rynku, który posiadała (75% całkowitej straty). Innymi słowy, Siemens w czasie osiemnastu miesięcy stracił połowę swoich udziałów w rynku, a to, co zostało, w ciągu następnego półtora roku znów zmniejszyło się o połowę. Średnia roczna utrata rynku wynosiła tutaj 35%.
Kolejnym przykładem jest Windows Mobile, który w 2008 roku miał 12% udziałów w rynku, a pod koniec czasu branego tutaj pod uwagę odnotował 3%. Wydany przez Microsoft system operacyjny dla smartfonów utracił jednak połowę udziałów w rynku w ciągu dwunastu, a nie osiemnastu miesięcy, a kolejny rok znów przyniósł redukcję udziałów w rynku o połowę. Sumarycznie Windows Mobile również stracił trzy czwarte udziałów w rynku, tyle że dokonał tego w przeciągu dwóch, a nie trzech lat, jak miało to miejsce w przypadku Siemensa. Jeżeli chodzi o system Microsoftu, roczna utrata rynku wynosi zatem 50%.
Na koniec pamiętajcie, że nie jest to ścisłe porównanie “jeden do jednego”. Przedstawiona tu lista najgorszych porażek uwzględnia producentów smartfonów (RIM i Palm), firmy wytwarzające pełną gamę urządzeń mobilnych w czasie, kiedy zapanowała moda na smartfony (Motorola i LG); wytwórcę zwykłych telefonów działającego w czasie, gdy rynek smartfonów był w powijakach i nie mógł przyczynić się do upadku (Siemens), a także dostawcę systemu operacyjnego dla smartfonów – (Microsoft i jego Windows Mobile). W kontekście upadku Nokii uwzględnione zostały jedynie dane dotyczące smartfonów (w momencie pojawienia się problemów był to najbardziej dochodowy dział Nokii, generujący o wiele większe zyski niż sprzedaż zwykłych telefonów). Zwróćcie proszę uwagę, iż nie rozmawiamy tutaj o ogólnych wynikach Nokii. Chodzi tu wyłącznie o jej smartfony – urządzenia, które stanowią przyszłość dla tej firmy i dla całego rynku.
Mając na uwadze wszystkie powyższe zastrzeżenia, zabierzmy się do analizy każdego z przypadków i zobaczmy, jak wyglądały te katastrofy rynku mobilnego, kiedy miały miejsce i jakie były ich przyczyny...
LG – 2008-2011 – SPADEK Z 9% DO 4% W 3 LATA
KAŻDEGO ROKU TRACIŁO ŚREDNIO 24% SWOICH UDZIAŁÓW W RYNKU: PRZETRWAŁO
(Firma zajmowała trzecie miejsce wśród producentów telefonów komórkowych)
Przyczyna kłopotów – partnerstwo z Microsoftem.
Na miejscu siódmym mamy LG z jego feralną przygodą z Microsoftem. W 2008 roku firma LG rosła w siłę, posiadała 9% światowego rynku telefonów komórkowych, zajmując wśród największych producentów trzecią lokatę w Stanach Zjednoczonych i czwartą w Europie. Duży wzrost udziałów był po części zasługą charakterystycznej rodziny urządzeń LG Prada. Te telefony uzyskały w światowych statystykach w 2007 roku lepsze wyniki sprzedaży niż podobnie wyglądające „oryginalne” iPhone’y od Apple (mowa tu o urządzeniach, które później nosiły miano iPhone’a 2G – były to jeszcze urządzenia z kategorii Feature Phone. Apple przekształciło iPhone’y w prawdziwe smartfony, zaczynając od modelu iPhone 3).
LG popełniło kosztowny błąd, nawiązując głębokie partnerstwo z Microsoftem – podczas gdy rywale z powodzeniem zaczęli przechodzić na Symbiana i Androida, żeby walczyć z notującymi w 2008 roku silne wzrosty iPhonem i Blackberry, LG zdecydowało się na daleko posuniętą kooperację z Microsoftem, wierząc w marketingowe brednie, iż Windows Mobile wygra z iPhonem oraz Blackberry. Udziały w rynku Microsoftu zaczęły gwałtownie spadać, co obrazowało fakt, iż produkt tej firmy nie mógł najwyraźniej skutecznie konkurować ani na rynku konsumenckim (oponentem był tutaj iPhone oraz Symbian obecny chociażby w urządzeniach Nokii z serii N) ani na rynku biznesowym (gdzie o klienta walczyły Blackerry oraz Symbian działający w Nokiach z serii E). To właśnie wtedy Microsoft podłożył ogień pod LG – gigant z Redmond nagle „Osborne’ował” (określenie pochodzące od „efektu Osborne'a”) całą linię Windows Mobile, ogłaszając, że kończy ona żywot, a jej miejsce zajmie nowa platforma Windows Phone, która nie będzie oferować kompatybilności ze starym systemem. Wydarzenia te miały miejsce krótko po tym, jak LG przyjęło rolę strategicznego partnera Windowsa. Koreańska firma straciła ponad połowę swoich udziałów w całym rynku telefonów komórkowych (najdroższe, flagowe aparaty stały się towarem, którego nikt nie chciał kupować), a firma zamiast zysków zaczęła notować głębokie straty. LG gwałtownie porzuciło skazaną na zagładę ścieżkę Microsoftu i dołączyło do rodziny Androida – ten krok zwiększył koszty i opóźnienia, ale LG przetrwało te straty, a dziś znów wykazuje zyski.
RIM – 2009-2012 – SPADEK Z 19% DO 5% W 3 LATA
KAŻDEGO ROKU TRACIŁ ŚREDNIO 34% SWOICH UDZIAŁÓW W RYNKU: PRZETRWAŁ
(Firma zajmowała drugie miejsce wśród producentów smartfonów)
Przyczyna kłopotów – wejście na rynek tabletów, chociaż firma wcześniej produkowała jedynie telefony.
Firma RIM produkująca telefony Blackberry wykazywała w 2008 roku obiecujący wzrost dochodów, tocząc równocześnie walkę z nowymi iPhone’ami (tak, to prawda – RIM w żaden sposób nie ucierpiał na silnym wzroście Apple – RIM był w gruncie rzeczy nieczuły na to zjawisko, gdyż koncentrował się na zupełnie innej części rynku. Podczas gdy iPhone’y tworzone były z myślą o bogatych klientach zainteresowanych surfowaniem po sieci, a później licznymi aplikacjami, Blackberry koncentrowało się na klientach biznesowych, osobach korzystających w telefonie z poczty elektronicznej, a później młodzieży uzależnionej od wysyłania wiadomości tekstowych). Każdy ma jednak swoje Waterloo – w przypadku zarządu RIM była to katastrofalna decyzja o eksploracji nowego rynku. Pomysł stworzenia własnego tabletu przyniósł tylko jeden rezultat – zniszczenie kultowego kanadyjskiego producenta smartfonów. Tłumaczyłem na blogu wiele razy, że sprzedawanie tabletów to dobre rozwiązanie w przypadku producentów wytwarzających komputery (takich jak HP, Dell, Acer, Apple, Sony czy Samsung), nie ma jednak sensu, jeżeli firma produkuje jedynie telefony komórkowe, tak jak Motorola i RIM (krążą również plotki o tablecie Nokii). Rynek tabletów rządzi się swoimi prawami, a tego rodzaju urządzenia są sprzedawane i wyceniane w inny sposób, niż zwyczajne komputery. Sektor związany z tabletami jest dużo mniejszy niż ten okupowany przez smartfony, na dodatek dominuje tam iPad produkowany przez Apple. Inteligentny prezes firmy produkującej smartfony oparłby się pokusie ruszenia w tym kierunku tylko dlatego, że z zewnątrz tablety wyglądają jak powiększone smartfony. Na rynku smartfonów panuje duża konkurencja, a połowa wielkich producentów regularnie wykazuje straty – pomimo faktu, iż rynek gwałtownie rozrasta się w tempie 50% rocznie. Mądry prezes skupiłby się na osiągnięciu zwycięstwa i utrzymaniu tej pozycji na znacznie większym rynku smartfonów, badałby nowe możliwości dla smartfonów, ale zostawiłby tablety producentom wytwarzającym komputery. Oni i tak będą musieli zająć się tymi urządzeniami, gdyż rynek “normalnych” komputerów ogarnęła stagnacja.
Cóż, RIM najwyraźniej nie posłuchał mojej rady. Kiedy firma z trudem nadążała za możliwościami ekspansji na światowych rynkach (aparaty Blackberry okazały się najlepiej sprzedającymi smartfonami w zupełnie zaskakujących krajach – na przykład w Tajlandii, Wenezueli, RPA, Nigerii), RIM w zasadzie publicznie przyznał, iż miłość konsumentów do Blackberry to spore zaskoczenie i trudno powiedzieć, dlaczego jest to najlepiej sprzedający się smartfon na tak różniących się od siebie rynkach. Zamiast zbadać przyczyny tak wyraźnego wzrostu na wielu wschodzących rynkach, RIM przestał interesować się tym zagadnieniem i wypuścił konkurenta dla iPada, przenosząc większą część swoich zabiegów marketingowych do sektora związanego z komputerami, w którym ta firma nigdy wcześniej nie miała okazji z nikim rywalizować pod względem dystrybucji, sprzedaży czy cen. Tablet Blackberry okazał się porażką i pochłonął bardzo wiele środków firmy, powodując równocześnie ograniczenie wydatków na rosnącym rynku klientów indywidualnych oraz straty na objętym recesją rynku biznesowym (gdzie polityka Przynieś Swoje Własne Urządzenie pozwoliła iPhone’owi i Androidowi na wkroczenie do niszy “tradycyjnie” zajmowanej przez Blackberry).
Najgorsze było jednak to, że wysiłek włożony w stworzenie tabletu Blackberry odciągnął programistów firmy od pracy nad nową generacją Blackberry OS (wersji, która ma być w pełni zintegrowana ze sterowaniem dotykowym, jest znana jako BB10, a jej premiera przewidziana jest na pierwszy kwartał 2013 roku). BB10 to projekt kluczowy dla utrzymania konkurencyjności RIM, a wszelkie pojawiające się tutaj opóźnienia poważnie zmniejszają udziały w rynku i ograniczają perspektywy rozwoju. Ponieważ RIM ze względu na wydatki związane z fatalnym pomysłem stworzenia tabletu zmuszony był do przeprowadzenia drastycznych cięć w kosztach i zredukowania liczebności załogi, data ukończenie projektu BB10 była wielokrotnie przesuwana. Koniec końców RIM przetrwał (albo próbuje przetrwać), choć niewiele brakowało, by ta historia zakończyła się inaczej. W zeszłym roku krążyło wiele plotek dotyczących ewentualnego bankructwa lub przejęcia firmy.
SIEMENS – 2001-2004 – SPADEK Z 8% DO 2% W 3 LATA
KAŻDEGO ROKU TRACIŁ ŚREDNIO 35% SWOICH UDZIAŁÓW W RYNKU: ODSPRZEDAŁ DZIAŁ TEL. KOMÓRKOWYCH
(Był numerem 4 na rynku telefonów komórkowych)
Przyczyna upadku – ewolucja rynku i zmiana ogólnej koncepcji komórki, z aparatu funkcjonującego na rynku biznesowym na urządzenie przeznaczone dla klienta indywidualnego (można powiedzieć, że firma została wykończona przez Nokię).
Siemens był pierwszym przedsiębiorstwem, które poległo wraz z nadejściem ery telefonów komórkowych przeznaczonych dla klientów indywidualnych, chociaż wcześniej plasował się w pierwszej piątce producentów telefonów. Firma ta przegapiła swoją okazję, aby przeskoczyć z rynku „telefonów biznesowych”, przygotowywanych z myślą o firmach, na znacznie szerszy rynek konsumencki. Telefony marki Siemens były z reguły całkiem zaawansowanymi technicznie urządzeniami i posiadały spore możliwości, jednocześnie były jednak duże, nieporęczne, brzydkie, a na dokładkę – zupełnie nieprzyjazne dla użytkownika. Podczas gdy Nokia skupiła się na bieżących trendach i zainteresowaniach konsumentów (wymienne kolorowe obudowy, możliwość pobierania dzwonków) oraz ułatwianiu dostępu do usługi i funkcji wykorzystywanych przez użytkowników (przykładem może być chociażby dodanie zegara i gier, uproszczenie wysyłania SMS-ów, czy też wprowadzenie pojemnej książki telefonicznej), Siemens nie zauważył nowych oczekiwań klientów. W wyniku takiego podejścia telefony niemieckiej firmy zaczęły tracić popularność i generować straty, a Siemens po jakimś czasie sprzedał swój dział odpowiedzialny za produkcję tych urządzeń firmie BenQ.
MOTOROLA – 2006-2009 – SPADEK Z 21% DO 5% W 3 LATA
KAŻDEGO ROKU TRACIŁA ŚREDNIO 41% SWOICH UDZIAŁÓW W RYNKU: BANKRUCTWO I SPRZEDAŻ
(Firma była wiceliderem na rynku telefonów komórkowych)
Przyczyna upadku – iPhone i Nokie z serii N “ukradły” rynek urządzeniom z serii Razr.
Zacznijmy od nakreślenia tła historycznego interesujących nas wydarzeń. W 2003 roku Nokia wprowadziła do sprzedaży urządzenia N-Gage, którym towarzyszyła (wyjątkowo paskudna w oczach operatorów) idea “sklepu z aplikacjami”. W ten sposób można było kupować i pobierać aplikacja do urządzeń z pominięciem transferu i rachunków operatora. Premiera N-Gage przypadkowo zbiegła się również w czasie z uruchomieniem działań marketingowych dotyczących wczesnej wersji Klubu Nokia. Na skutek tych posunięć operatorzy na całym świecie postanowili ukarać fińskiego producenta – ogłosili bunt, a firma w ciągu dwóch lat straciła trzecią część udziałów w rynku. Te wydarzenia sprawiły, iż w opisywanym czasie Motorola cieszyła się z nieoczekiwanych zysków wynikających z osiągnięcia statusu największego rywala Nokii.
Był to niezwykle korzystny okres dla Motoroli – wypuściła ona wtedy na rynek telefony z serii Razr, które to na tamtą chwilę (mówimy tu o latach 2004-2006), były najbardziej smukłymi i najseksowniej wyglądającymi urządzeniami z kategorii Feature Phone, jakie były dostępne na rynku. Aparaty Razr rozruszały bardzo słabą dotychczas sprzedaż telefonów Motoroli, dzięki czemu statystyki w ciągu tych dwóch lat zaczęły silnie rosnąć (a towarzyszył im niemalże idealnie proporcjonalny spadek wyników notowany przez Nokię). W 2006 roku Nokia pogodziła się wreszcie z operatorami, wycofała darzone przez nich niechęcią urządzenia N-Gage oraz przebudowała Klub Nokia, tak żeby usługi dostarczane były za pośrednictwem firm obsługujących sieci komórkowe. Nokii udało się całkowicie dojść do siebie po porażce, dlaczego jednak Motorola nagle straciła swoje udziały w rynku, a inni (chociażby Samsung) – nie?
Razr był pierwszym ważnym skalpem zdobytym przez iPhone’a. Na rynkach, na których Apple miało silną pozycję, głównie w Stanach Zjednoczonych i w Europie (a więc tam, gdzie również Motorola była ważnym graczem), smukły i seksowny iPhone odebrał prym Motoroli i uciekł z tą zdobyczą. W przypadku innych rynków, na których Motorola miała równie mocną pozycję, a iPhone był nieobecny (chociażby Chiny, Ameryka Łacińska, Bliski Wschód oraz niektóre kraje europejskie) – miejsce urządzeń Razr zajęła głównie Nokia z telefonami z serii N, a w szczególności niezwykle popularnym modelem N95 (a więc smartfonem, który nawiasem mówiąc sprzedał się o wiele lepiej niż iPhone). Motorola miała wtedy typowo amerykańskie podejście do smartfonów jako urządzeń przeznaczonych przede wszystkim dla klientów biznesowych. Z tego powodu firma popełniła kilka błędów koncepcyjnych, wypuszczając na przykład smartfony działające pod kontrolą Windows Mobile. Urządzenia te nie odniosły sukcesu, w przeciwieństwie do iPhone’a, który w oparciu o amerykańskie realia pokazywał to, co Nokia już kilka lat wcześniej udowodniła na gruncie rynków europejskich i azjatyckich – zapotrzebowanie klientów indywidualnych na smartfony było o wiele większe, niż zakładano. W latach 2008-2009 Motorola skupiła się na niewłaściwym segmencie rynku (klienci biznesowi) i nieodpowiedniej platformie (Windows). Firma popadła w kłopoty, a olbrzymie zyski zamieniły się w gigantyczne straty, co zaowocowało wycofywaniem się z rynku. Próby przetrwania polegające na podziale firmy i sprzedaży niektórych jej działów Nokii nie powiodły się. Motorola nie przetrwała, zbankrutowała, została podzielona, a dział związany z telefonami komórkowymi sprzedano firmie Google.
PALM – 2005-2008 – SPADEK Z 9% DO 2% W 3 LATA
KAŻDEGO ROKU TRACIŁ ŚREDNIO 42% SWOICH UDZIAŁÓW W RYNKU: SPRZEDANY
(Zajmował pozycję wicelidera na rynku smartfonów)
Przyczyna upadku – iPhone.
Palm zajmował w światowym rankingu producentów smartfonów pozycję wicelidera tuż za Nokią, wykorzystując w swoich urządzeniach drugi co do popularności system operacyjny na smartfony (zaraz po Symbianie). Można powiedzieć, że Palm stał się bezpośrednią ofiarą iPhone’a. Konkurując w 2007 roku z Apple na rynkach, na których oponent był szczególnie silny (najlepszym przykładem są Stany Zjednoczone), Palm szybko poniósł porażkę, do której przyczyniło się również słabe wsparcie ze strony operatorów. Próbując odbić się od dna, Palm dołączył do ekosystemu Windowsa, co zaowocowało koniecznością wyłożenia przez firmę dodatkowych funduszy i przysporzyło jej wielu niepotrzebnych problemów. W wyniku tych posunięć znacznie opóźniła się premiera przełomowego systemu opracowanego przez Palm, znanego jako WebOS – pojawiały się głosy, iż może to być rozwiązanie lepsze niż to, czym dysponował iPhone. Palm skupił się na rynku klientów biznesowych, tymczasem nawet pozostający dotychczas w tyle za trendami rynek amerykański migrował śladami Azji i Europy w stronę urządzeń przeznaczonych dla użytkowników indywidualnych. Obrona przygotowana przez Palm wobec wczesnych modeli iPhone’a okazała się być nietrafiona, a podjęte działania – niewłaściwe. Palm nigdy nie był szczególnie rentowną firmą, a kiedy jego udziały w rynku zanurkowały w dół, zaczął ponosić straty. Firma przez jakiś czas utrzymywała 1% udziałów w rynku, generując jeszcze większe straty, zanim została ostatecznie kupiona przez HP. Od tamtej pory działalność przedsiębiorstwa została zawieszona, możliwe jednak, że Palm w pewnym sensie odrodzi się wraz z WebOS, gdyż szefostwo HP rozpatruje możliwość powrotu na rynek urządzeń mobilnych).
WINDOWS MOBILE – 2008-2010 – SPADEK Z 12% DO 3% W 2 LATA
KAŻDEGO ROKU TRACIŁ ŚREDNIO 50% SWOICH UDZIAŁÓW W RYNKU: ZASTĄPIONY PRZEZ WINDOWS PHONE
(Był numerem 2 wśród systemów operacyjnych dla smartfonów)
Przyczyna upadku – iPhone i Osborne’owanie (określenie pochodzące od „efektu Osborne'a”) linii Windows Mobile.
System Microsoft Windows Mobile to prawdziwy zabójca na rynku smartfonów. Próba jego wdrożenia rozpoczęła się od uśmiercenia brytyjskiego producenta telefonów, Sendo, który miał być partnerem tego projektu. Microsoft przywłaszczył sobie wszystkie spostrzeżenia Sendo, po czym nawiązał sojusz z kolejnym „partnerem” – HTC – i to właśnie z nim postanowił rozpocząć ofensywę. Po jakimś czasie Sendo pozwało Microsoft o kradzież własności intelektualnej, która została następnie wykorzystana do pomocy HTC – warto tu dodać, iż gigant z Redmond przegrał ten proces. Jeżeli spojrzymy na kolejne opisywane w tym artykule katastrofy, w większości przypadków decydujące (lub przynajmniej istotne) znaczenie miały próby traktowania Microsoftu jako lekarstwa na własne problemy. Sęk w tym, że Windows ma się do odnoszenia sukcesów na rynku smartfonów mniej więcej tak, jak piernik do wiatraka. Opisywane tutaj Motorola, Palm oraz Nokia na własnej skórze odczuły rezultaty próbowania na sobie lekarstwa o nazwie “Microsoft”. Zauważcie, iż żadna firma korzystająca z Windowsa nie uzyskała na rynku smartfonów solidnej pozycji, którą na dodatek dałoby się utrzymać na dłuższą metę. Nawet HTC przy pierwszej nadarzającej się okazji zmieniło Windowsa na Androida – i to pomimo faktu, iż w chwili podjęcia tego działania co drugi aparat pracujący pod kontrolą systemu Windows pochodził od tego właśnie producenta.
To prawda, iż Microsoft w pewnym momencie zdołał przekonać sześciu spośród dziesięciu największych producentów smartfonów (na tej liście znalazł się Samsung, HTC, LG, SonyEricsson, Palm oraz Motorola), żeby wsparli Windowsa, jednak w niczym to nie pomogło. Każdy z dużych producentów smartfonów skarżył się (niektórzy robili to bardziej otwarcie niż inni), że Microsoft jest najgorszym partnerem, jakiego widzieli na tym rynku. Tego rodzaju przesłanie było czasem wyrażane zupełnie otwarcie, innym razem świadczyła o tym gama oferowanych produktów czy też stwierdzenia głoszące, iż klienci i operatorzy nie przepadają za tą platformą. Każdy z wymienionych tu producentów wspierał dodatkowo przynajmniej jeden system operacyjny (Symbian, Android, Palm, LiMo), a ci którzy próbowali stawiać Windowsa ponad innymi systemami (LG, Motorola, Palm) szybko zaczynali notować straty w miejsce zysków, bądź też po wprowadzeniu do sprzedaży telefonów z Windowsem wykazywali dalsze pogorszenie wyników finansowych. HTC zmagało się na przykład ze stratami aż do momentu, w którym zaczęło czerpać zyski ze sprzedaży urządzeń działających pod kontrolą Androida.
Największą ironią w całej sytuacji jest to, iż po sześciu latach względnie stabilnego wzrostu, Windows Mobile nagle poszybował w dół z lekkością cegłówki, ustanawiając przy okazji nowy rekord tempa spadków na rynku mobilnym – mówimy tu o utracie 50% przez kolejne dwa lata i upadku z 12% do 3% udziału w rynku w ciągu 24 miesięcy. Zapaść Windows Mobile wynikała niemal wyłącznie z konkurencji pod postacią iPhone’a – lista rynków, na których dominował WinMo praktycznie pokrywa się ze spisem miejsc, w których wyprodukowany przez Apple iPhone notował silne wzrosty w 2008 i 2009 roku. Chociaż w 2006 roku Windows Mobile wydawał się być systemem konkurencyjnym w stosunku do Symbiana, Palma, Blackberry OS czy Linux Mobile, wraz z premierą iPhone’a Windows Mobile od razu zaczął jawić się jako coś przestarzałego. Produkt Microsoftu nie był w stanie pochwalić się zaawansowanymi funkcjami oferowanymi przez Symbiana, takimi jak kilka ekranów głównych, prawdziwa wielozadaniowość, zaawansowana kamera czy też obsługa różnych rozdzielczości ekranu. Podczas gdy Symbian i Blackberry OS całkiem dobrze radziły sobie w początkowej fazie ekspansji rynkowej iPhone’a, Windows Mobile oraz Palm OS zaliczyły bolesny upadek.
Dlaczego spadki notowane przez Windows Mobile były aż tak poważne? Utrata 50% udziałów w rynku rocznie (podczas gdy Palm OS tracił jedynie 42% w ciągu dwunastu miesięcy) jest wynikiem Osborne’owania Windows Mobile przez Steve’a Ballmera. Nietrudno dostrzec w tym fakcie swoistą ironię losu – w przeszłości to właśnie Microsoft pod rządami Billa Gatesa dostarczył ścieżkę migracji z DOS-a do Windowsa. Możliwość bezbolesnej zmiany starego systemu na nowy sprawiła, iż gigantyczne udziały w rynku komputerów osobistych związane z tekstowym DOS-em miały swoje odzwierciedlenie w przypadku nowego produktu – Windowsa opartego na działaniu myszy komputerowej. Dlaczego Microsoft nie poszedł tą samą drogą w przypadku przejścia z Windows Mobile na Windows Phone? Windows Mobile był smartfonowym odpowiednikiem DOS-a, działającym głównie w oparciu o wprowadzanie tekstu lub wykorzystanie rysika. Przykład iPhone’a pokazał światu, w jaki sposób może wyglądać obsługa urządzenia za pomocą ekranu dotykowego – coś, co zawiera w sobie również Windows Phone. Gdyby Steve Ballmer zaoferował możliwość migracji z Windows Mobile do Windows Phone zamiast Osborne’ować cały świat Windowsa, mógłby do dzisiaj utrzymać 10% lub 8% udziałów w rynku (w tej chwili Windows Phone odnotowuje wyniki na poziomie 2% rynku).
W tym miejscu wypada zamieścić krótkie wyjaśnienie przeznaczone dla osób, dla których użyty powyżej termin brzmi obco. “Efekt Osborne’a” to sytuacja, w której dostawca obiecuje wprowadzić w przyszłości nową, niekompatybilną z obecnie produkowanymi urządzeniami platformę, ale w danym momencie nie posiada jej jeszcze w swojej ofercie. Na skutek takich działań cała sprzedaż ulega załamaniu, gdyż obecnie oferowane produkty uznawane są za przestarzałe. W ten sposób zbankrutowała firma Osborne Computer, a Ballmer Osborne’ował swój własny system operacyjny Windows Mobile, ustanawiając tym samym nowy rekord spadków na rynku związanym z urządzeniami mobilnymi. W czasie zaledwie dwóch lat Microsoft stracił pozycję wicelidera na rynku producentów systemów operacyjnych dla telefonów i spadł na szóste miejsce. Udziały w rynku poszybowały w dół z 12% do 3% i to właśnie jest wspomniany przed momentem rekord. Windows Mobile nie przeżył tej przemiany i został całkowicie zastąpiony przez nowy system. Kolejny produkt, Windows Phone, okazał się być tak kiepskim zamiennikiem, że od 2010 roku w żadnym kwartale nie zdołał uzyskać nawet 3% rynku.
WTRĄCENIE:
Co łączy Nokię z bankrutem z branży komputerowej? Efekt Osborne'a.
W 1983 r. Adam Osborne zapowiedział wdrożenie przez jego firmę - Osborne Computer Corporation, nowych komputerów osobistych. Od deklaracji do ich wypuszczenia minął ponad rok. Firma rychło zbankrutowała, bo klienci przestali kupować aktualnie dostępny produkt, czekając na jego następcę. O urządzeniach OCC mało kto dziś pamięta, za to do słownika wszedł nowy termin - efekt Osborne'a, który pozostaje ciągle aktualny.