Witam. Od dłuższego czasu zastanawiam się nad tym po co potrzebne są nam lektury do szczęścia? Nie rozumiem dlaczego musimy (bo jak inaczej zaliczyć dany materiał) znać jakąś jak dla mnie żałosną historię głównie zmyśloną w głowie autora? Przez wszystkie poznane i nieprzeczytane książki, przeczytałem tylko Robinsona Crusoe bo książka opowiadała o survivalu a to mnie ciekawi. Reszta lektur jest dla mnie kupą syfu, który tylko zabiera czas, który moglibyśmy poświęcić na coś innego.

Zapraszam do dyskusji.

ZiomalMarcin otrzymał za ten post 4 punkty reputacji od 1 użytkowników:

IuDeX.

Z czegoś te oceny musimy dostawać

ZiomalMarcin wrote: przeczytałem tylko Robinsona Crusoe

Ja przeczytałem tylko 3 całe książki... Były to:

Code: Select all

Please Login or Register, to see this Content

Niestety to że jestem w klasie maturalnej oznacza że muszę przeczytać...
Wesele
i jeszcze tam jakieś, a to wszystko potrzebne mi do ustej z polaka, co jest dla mnie bezsensem...

Po cholere w życiu przyda mi się ustna z polaka? Na kasie w TESCO raczej tego nie wykorzystam.

adam wrote:
Po cholere w życiu przyda mi się ustna z polaka? Na kasie w TESCO raczej tego nie wykorzystam.

Sporo ambicji masz...

Ja osobiście też nie trawię lektury dlatego postanowiłem ich nie czytać , są bezsensu i według mnie powinno być to wycofane z programu nauczania tak jak i chemia.

A po co w ogóle czytamy? Po co się uczymy? Jasne, każdy może mieć swoje priorytety, ktoś chce zostać stolarzem, wtedy na pewno niepotrzebne mu są lektury. Jest też zupełnie inna grupa ludzi, chcących iść na studia, mieć wykształcenie wyższe. Każdy kto ma wyższe wykształcenie powinien moim zdaniem posiadać ogólna wiedzę z większości dziedzin życia. Przecież chce być nazywany intelektualistą, czyż nie?


Książki to nasze dziedzictwo kulturowe, często pozwalająca na zrozumienie procesów historycznych, społecznych, niektóre wprowadzają nowe słowa do języka potocznego (świetny przykład, Orwell - "Rok 1984"). Książki to kopalnia symboli, a one towarzyszą nam przez całe życie, w informatyce, filologii czy turystyce. Jasne, można obejrzeć film bezrefleksyjnie na poziomie fabuły i wyjść z kina, będąc człowiek oczytanym, wykształconym, można ten sam film obejrzeć na innym poziomie, na poziomie sensów naddanych, przedstawionych właśnie na zasadzie alegorii czy nawiązań do toposów czy archetypów. Jasne, że każdy z nas jest zmuszany, bo nikt by nie sięgnął po książkę ciężka i zmuszająca do przemyśleń jak możemy czytać miłego i łatwego Browna z jego jakże ciekawą beletrystyką i wartką fabułą.

Dlaczego czytać? Czytając zdobywamy wiedzę, stajemy się bardziej kulturalni, świadomi świata, który nas otacza.

[ Komentarz dodany przez: IuDeX: 27 lutego 2011, o 19:46 ]
BłONd :p

no bo przecież po szkole mamy tyle czasu wolnego, możemy przecież poświęcić kilka godzin na nauke po co wychodzić na spacer, po co spotkać się z dziewczyną, po co siedzieć na kompie, po co ćwiczyć na siłowni, lepiej sobie poczytać
a potem się dziwią że tylko w domach młodzież siedzi a nie wychodzi na dwór

[ Dodano: 27 lutego 2011, o 16:59 ]
ryba, masz racje, tylko dlaczego każda lektura szkolna jest tak nudna że nawet gapienie się na drzewo za oknem jest ciekawsze? Czemu nie dadzą jakiś ciekawych, takich z których się coś nauczymy? ja jakoś nic się nie nauczyłem z lektur szkolnych, nic ciekawego nigdy nie było, może ze 2-3 były takie co mnie wciągnęły... za to książki które czytałem z własnej woli były 1000% ciekawsze...
Albo rózne teksty w podręcznikach, czasami omawiamy rózne dziwne, bezsensowne teksty, jakby pisane przez naćpanych ludzi a kilka stron dalej jest dużo ciekawsze opowiadanie którego nie omówimy w roku szkolnym "Bo nie"

ryba, ok rozumiem w przypadku prawdziwych historii. Ale nie w wypadku wymyślonych przez autora, który wziął za dużo pewnych rzeczy i coś mu się przywidziało.

nemo333 wrote:ryba, masz racje, tylko dlaczego każda lektura szkolna jest tak nudna że nawet gapienie się na drzewo za oknem jest ciekawsze? Czemu nie dadzą jakiś ciekawych, takich z których się coś nauczymy? ja jakoś nic się nie nauczyłem z lektur szkolnych, nic ciekawego nigdy nie było, może ze 2-3 były takie co mnie wciągnęły... za to książki które czytałem z własnej woli były 1000% ciekawsze...
Albo rózne teksty w podręcznikach, czasami omawiamy rózne dziwne, bezsensowne teksty, jakby pisane przez naćpanych ludzi a kilka stron dalej jest dużo ciekawsze opowiadanie którego nie omówimy w roku szkolnym "Bo nie"

Jasne, możemy tutaj zacząć rozmawiać o samym programie, który również moim zdaniem nie jest ułożony do końca fortunnie. Każda książka może być ciekawa jeśli tylko czytamy ją ze zrozumieniem, wprowadzimy się w uwarunkowania polityczne, historyczne czy nawet filozoficzno-aksjologiczne. Wtedy utwór każdego utworu jest inny niż jak po prostu siadamy i czytamy. Niestety człowiek z natury to leniwa kreatura i nie przygotuje się do czytania książki. Dlaczego tak dobrze czyta się książki z naszej epoki? Bo je rozumiemy w 100%. Co ciekawe znienawidzona przez wielu powieśc Goethego "Cierpienia Młodego Wertera" za czasów wydania była tak poczytna jak dzisiaj Harry Potter .

ZiomalMarcin wrote:Ale nie w wypadku wymyślonych przez autora, który wziął za dużo pewnych rzeczy i coś mu się przywidziało.

Mimo wszystko tacy artyści w naszym programie to jedynie marny %. Reszta z nich pisała raczej w normalnym stanie.

Też nie umie pojąć po kiego grzyba to jest. Jedyną fajną lekturą były "Dzieci z Bullerbyn" Ogółem cały program nauczania i w podstawówce i w gimnazjum jest głupi, nudny i w większości przypadków niepotrzebny do dorosłego życia.

Ogółem mówię bo po co ci wyższe wykształcenie w Polsce? Budowlanka i tyle No chyba, że już za granice jechać

ryba wrote:Mimo wszystko tacy artyści w naszym programie to jedynie marny %. Reszta z nich pisała raczej w normalnym stanie.

No ok. Ale jakoś nie interesuje mnie to, jakie problemy ludzie mieli dawniej. Ważniejsze jest teraźniejsze życie, a jakieś płacze i użalanie się Wertera, albo wciąganie tabaki w "Panu Tadeuszu" nie przyda się. Jak to Grucha powiedział w filmie "Chłopaki nie płaczą": "Nie ważne co to było, skoro już tego nie ma.".

[ Dodano: 27 lut 2011, o 17:13 ]

ryba wrote:Nie ma to jak 14-latek, który wie co mu się przyda do dorosłego życia...

Wiek nie świadczy o dorosłości, lecz sposób rozumowania.

kimi wrote:Ogółem mówię bo po co ci wyższe wykształcenie w Polsce? Budowlanka i tyle No chyba, że już za granice jechać

Hmm, może właśnie po to żeby być człowiekiem wykształconym, co za tym idzie mieć dobrze płatna i satysfakcjonującą pracę? Może żeby rozumieć co się dzieje dookoła Ciebie, dlaczego deszcz pada, dlaczego słyszymy, dlaczego jest wojna w Libii i czemu niedługo cena ropy przekroczy 125$ dolarów za baryłkę.

Można też wiedzieć, że za dwójkę kupi sie Harnasia u pani Zosi i tak spędzać każdy wieczór, myślę, że to wybór każdego z nas.

ZiomalMarcin wrote:No ok. Ale jakoś nie interesuje mnie to, jakie problemy ludzie mieli dawniej. Ważniejsze jest teraźniejsze życie, a jakieś płacze i użalanie się Wertera, albo wciąganie tabaki w "Panu Tadeuszu" nie przyda się. Jak to Grucha powiedział w filmie "Chłopaki nie płaczą": "Nie ważne co to było, skoro już tego nie ma.".

Jak to nie ma? Pojedź do każdego miasta, które wpisało się w hsitorie, Kraków, Warszawa, Drezno, Barcelona. Tam jest to wszystko, istnieje. I jasne, możesz popatrzeć i pomyśleć "fajne". Albo z każdym swoim kroikiem możesz wzbogacać swoją wiedzę o kulturze (nie mówie specjalnie o historii).

ZiomalMarcin wrote:Wiek nie świadczy o dorosłości, lecz sposób rozumowania.

To nie był atak na wiek, tylko na to, że mając 14 lat nie może wiedzieć co przyda mu się za kilka lub kilkanaście.

Ja trochę zboczę z waszego toru myślenia i pójdę dalej. Przyczepie się do języka polskiego nauczanego w szkołach. Po kiego grzyba nam gramatyka? Nie mówię tutaj o ortografii, bo to jest do życia potrzebne, pOkEmOnOm MuWiMy NieT. Głównie chodzi mi o te strzałki, pierdółki, głoski nosowe itp. Po co tego uczą?
Fakt gdyby nie było tego, nie byłoby Polonistyki, ale ta dziedzina mogła by być w wersji okrojonej.

Wracając do książek to młodzież chętniej by je czytała, gdyby napisana była naszym obecnym łatwym językiem (niekiedy slangiem), a nie staroświeckim polskim. Łatwiej byłoby przyswajać tą wiedzę.
Pozdrawiam

yhherror wrote:Wracając do książek to młodzież chętniej by je czytała, gdyby napisana była naszym obecnym łatwym językiem (niekiedy slangiem), a nie staroświeckim polskim. Łatwiej byłoby przyswajać tą wiedzę.

A tam, gadasz. Ja wchłonąłem całą Trylogię, ale z chęci, a nie musu, mimo iż w średniej obowiązuje tylko Potop.

Ogólnie wiedza o głoskach czy zdaniach złożonych jest nieprzydatna, ale np. bym jej nie wyrzucał, lecz zwyczajnie przeznaczył 5x mniej czasu.

A z tymi lekturami to jest czasem przegięcie, w tym tygodniu skończyłem przerabiać "Jądro Ciemności", a już na za dwa tygodnie mam znać całych "Chłopów". I jest to już chyba z 6 lektura w tym roku, a jestem na informatyce, a nie humanistyce.. No ale taki kraj, bo czasem mi się wydaje że nasz kraj, kładzie duży nacisk na edukacje, w porównaniu z innymi państwami, i poziom jest znacznie wyższy..