Na jutro - Pożegnanie z Marią. Już pierwsze zdania mnie odpychają do czytania (a miałem taki zamiar, zostawiłem to sobie na rano jak będę czekał na zajęcia).
Cytat ze streszczenia:
Pan młody, który był pianistą „wyznania narodowego”, latem został ochrzczony „(…) przy zapalonych świecach, wiechciach kwiatów i miednicy chłodnej, kaplicznej wody, którą zapobiegliwy ksiądz umył mu dokładnie głowę (…)”
Nasuwa mi się zdanie kiepskiego: "Co mnie to (kartofel) obchodzi"
I przez takie pierdoły rzygam na samo słowo lektura. Bardzo interesujące, że został ochrzczony. Zaiste intresujące, aż sen z powiek znosi. Jak ktoś jest wyznania chrześcijańskiego to logiczne, że przyjmuje chrzest. Po prostu bardziej jest to instrukcja "Jak żyją ludzie" dla ludzi którzy po urodzeniu zapadli w śpiączkę i obudzili się za ~10-20 lat.
Zapraszam do dalszej dyskusji.